czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 4


   Poprowadziłem ją do łazienki.
   -Rozbierz się. – powiedziałem.
   Posłusznie chwyciła za sukienkę i przełożyła ją przez głowę.
   -No co Ty! Wstydu nie masz?! – krzyknąłem zakrywając oczy.
   -O co Ci chodzi?! Przecież sam kazałeś mi się rozebrać! – wykrzyknęła poirytowana.
   -Ale powinnaś mnie wyprosić, zawstydzić się, czy coś! Tego się nie robi przy kimś! – skarciłem ją.
   Nadąsała się i ignorując moje słowa zaczęła nieudolnie rozpinać biustonosz. Niepewny, czy pomóc, westchnąłem i wyręczyłem ją przy tym. Kiedy zauważyłem, że bielizna zsuwa się z ciała, automatycznie zamknąłem oczy. Po omacku odkręciłem kran.
   -Wejdź. – powiedziałem, mam nadzieję, wskazując na brodzik prysznica.
   Nabrałem mydła na rękę i zacząłem ją myć. Z zamkniętymi oczami wmasowywałem pianę. Starałem się nie dotykać żadnych wypukłości.
   Kiedy już wymyłem ją całą, spłukałem pianę z jej ciała.
   -Wyjdź, muszę Cię wytrzeć. – powiedziałem.
   Było już po wszystkim.
   -Poczekaj na mnie, przyniosę Ci jakieś ubranie. – oznajmiłem.
   Pośpiesznie poszedłem do sypialni i zacząłem grzebać w szafie. Rozciągnięta koszulka i długie dresowe spodnie, mogły być. Nie wchodząc do łazienki rzuciłem jej ubiór mówiąc, żeby się odziała.
   Czekając, aż Erika wyjdzie z łazienki włączyłem telewizor.
   -Dom, który spłonął 20. lutego nie został spalony umyślnie przez człowieka. Naukowcy przypuszczają, że na mieszkanie spadł bardzo mały meteoryt. Są zaskoczeni, ponieważ jest to pierwszy taki przypadek. Na to wychodzi, lecz nie jesteśmy w 100% pewni. – powiedziała prezenterka.
   To był dom Eriki… O co tu do cholery chodzi?!
   Waćpanna wreszcie raczyła wyjść z łazienki. Rozebrałem się i pozwoliłem, żeby ciepłe strumienie wody zawładnęły moim ciałem. Moją głowę zajmowały myśli. Jak Erika przeżyła? Przecież w jej dom walnął meteoryt! Do tego jeszcze pożar… Coś mi tu nie gra…
   Orzeźwiony wyszedłem spod prysznica.
   -Ej, księżniczko! Kiedy zamierzasz się wyprowadzić? – krzyknąłem nieprzyjemnym tonem do Eriki.
   -Nie mam pojęcia… Jak ja sobie w ogóle poradzę? Nie wiem kompletnie nic o tym świecie! – schowała twarz w dłoniach.
   -Przede wszystkim musisz zarobić pieniądze. Równie ważną rzeczą jest mieszkanie. Musisz sobie coś znaleźć, bo ja Ciebie nie będę utrzymywał. – wzruszyłem ramionami.
   -A czy mogę jeszcze trochę u Ciebie zostać? Proszę, zarobię pieniądze, znajdę dom. Obiecuję, tylko zaopiekuj się mną! – powiedziała błagalnie Erika.
   Przed chwilą grubiańska, teraz na kolanach. Ciekawy widok… I co ja mam teraz zrobić? Z jednej strony nie mam ochoty kogoś utrzymywać… Z drugiej zaś, sama sobie nie poradzi. Nie wiem co się jej stało, ale w ogóle nie ma pojęcia o tym świecie. Zginie z bezradności w tłoku ulicznym.
   -Dobrze, jutro pójdziemy do sklepu po jakieś ubrania dla Ciebie. – westchnąłem już żałując swojej decyzji. Prawdziwe kłopoty zaraz się zaczną…


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Już wyobrażam sobie podekscytowane twarze NIEKTÓRYCH moich czytelników,zapłakani ze szczęścia klikacie,żeby przeczytać rozdział 4,BO WRESZCIE WYSZEDŁ. Będziecie się delektować każdym zdaniem. Tak to wygląda z bajecznej strony. A w praktyce? Rzucicie się na rozdział jak na mięso i będziecie się pytać kiedy następny ;_; A ja będę wypatrywać tych kilku miłych osób,które grzecznie podziękują i pochwalą rozdział jaki to jest świetny :) Tak,wiem,że jest Was więcej niż dwójka,cisi fani Yoko,wydało się,upsss... Mówię do osób ze szkoły,które znają mnie osobiście,tylko pod innym pseudonimem :> W ogóle,nie wiem czy zauważyliście,ale zmieniłam czcionkę bloga. Tyle nasłuchałam się skarg,jaka to jestem brzydka i niedobra,bo zapodałam taką czcionkę,po której nie da się doczytać. Wasze zażalenia do mnie dotarły i teraz wygląd bloga jest inny,jej! No i w ogóle chciałam Was przeprosić,bo rozdział miał być wcześniej,ale go nie było. Ale już jest :3 Więc cieszcie się i do następnego rozdziału :)

piątek, 9 maja 2014

Ogłoszenia parafialne

Ze względu na moją lekturę szkolną(która szła mi bardzo mozolnie)rozdział pojawi się z opóźnieniem. Nie wiem za jak długo wyjdzie. Wybaczcie mi,ale musicie być cierpliwi i poczekać dłużej na rozdział 4.

czwartek, 10 kwietnia 2014

Sayonara~ Rozdział 3


Rozdział 3
   Wzdychając co parę sekund wracałem… Z nią. Pierwszy raz wracam do domu z kimś. Pierwszy raz wracam do domu z kobietą. I to cholernie dziwną. Zerkałem na nią kątem oka. Jej włosy były w nieładzie, niebieskie oczy skierowane w dół. Miała na sobie tylko białą, zwiewną sukienkę. Musiało być jej zimno, tym bardziej, że nie miała butów.
   -Co tam robiłaś?
   -Już Ci mówiłam. Głodna, ogórki. – powiedziała z irytacją w głosie.
   -A dlaczego rozmawiałaś z ekspedientką jak niedorozwinięta? – zapytałem złośliwie.
   -A jak miałam rozmawiać? – spytała urażona.
   -Hm... No nie wiem… Może… Normalnie? – zakpiłem – Mówi się: jestem głodna, chcę zjeść ogórki. – dodałem litościwie.
   -Hmph! Za kogo się uważasz, żeby mnie pouczać?! – odburknęła.
Zrobiła nadąsaną minę. Wydęła usta, brwi były milimetr nad oczami, a zmarszczek na nosie i czole nie było zliczyć. Nagle zacząłem się serdecznie śmiać. Tak głośno i tak serdecznie, że spojrzała na mnie pytająco.
   -No co?! – zapytała zagniewana.
   -Nic. – odpowiedziałem ciągle się śmiejąc – Po prostu jesteś…
Natychmiast przestałem się śmiać. Co chciałem powiedzieć?
   -głupia… - dokończyłem, choć nie miałem na myśli tego słowa. Natychmiast stałem się poważny. Śmiertelnie poważny. Na mojej twarzy nie zostało ani śladu po uśmiechu. Moje kąciki ust nawet nie drgnęły. Erika była bardzo zaskoczona tą zmianą. Ona też już nie miała na twarzy swojego grymasu. Milczeliśmy przez dłuższy czas. 
   -To powiesz mi skąd jesteś?
Pokiwała przecząco.
   -A czemuż to? 
   -Nie jestem pewna czy mogę Ci o tym powiedzieć. Poza tym nie zawitam tu na długo. Ojciec przyjedzie po mnie lada chwila. Jeżeli zdobędziesz moje zaufanie lub będą powody, bym Ci o tym powiedziała, to się dowiesz. Ale nie teraz. – odpowiedziała bez emocji na twarzy. 
Wolałem nie drążyć tematu.
   -Gdzie idziemy?
   -Jak to gdzie? Do mnie.
   -Po co? – spytała podejrzliwie – To każdy nie ma swojego domu?
   - Wiesz, większość ludzi ma. – powiedziałem – Ty też masz, prawda? Tylko, że ten Twój stanął w płomieniach.
   -To nie był mój dom. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że się w nim znalazłam.
   -No widzisz. Więc nie masz domu. Także? Wolisz spać pod mostem czy jednak spędzisz noc u mnie? Pff, nie masz żadnego wyboru. I tak nie umiesz sama sobie poradzić.
   -Spać? Co to jest?
Spojrzałem na nią jak na kosmitkę.
   -Naprawdę nie wiesz?!
Pokiwała przecząco głową.
   -To jest taka czynność, którą wykonuje mózg, by odzyskać energię. Zamykasz oczy i zasypiasz na ok. 5-10 godzin. W tym czasie masz sny. – westchnąłem.
   -Sny, czyli takie filmy? – spytała z wyraźnym zaciekawieniem.
   -Tak jakby.
   -Jejku! Spałam! Śniłam! Łaał! – wykrzyknęła z podekscytowaniem.
Darowałem sobie pytania typu: ,,to skąd Ty jesteś, że nie wiesz co to sen?’’.
   Z oddali było widać już mój dom. Przyśpieszyłem kroku.
   Nie minęły dwie minuty, a już byliśmy na miejscu. Wyciągnąłem klucze, otworzyłem drzwi. Wszedłem do mieszkania zapalając po drodze światło.
   -Co tak stoisz? Wejdź. – rzuciłem.
Bosymi stopami weszła za próg, rozglądała się ciekawie.
   -Musisz chwilę poczekać na kolację. – burknąłem.
   -Dobrze, nie ma sprawy. – uśmiechnęła się – Dziękuję.
Westchnąłem. Po co mówi takie rzeczy? Tylko sprawia, że coraz bardziej żałuję tego, że ją zabrałem.
   -Co będzie na kolację? – spytała patrząc ciekawie przez ramię.
   -Ryż z grzybami. – odpowiedziałem.
   Ryż skończył się gotować. Podałem go z grzybami i postawiłem na stole.
   - I Ty chcesz tak jeść? Chyba zgłupiałaś! – oburzyłem się wskazując na jej brudne ręce – Marsz do łazienki umyć łapy! – krzyknąłem pokazując jej drzwi do łazienki.
   -Ale jak? – spojrzała na swoje czarne od brudu kończyny.
Westchnąłem. Złapałem ją za ramię i zaprowadziłem do łazienki. Namoczyłem i namydliłem ręce. Chwyciłem dłonie Eriki i zacząłem je myć. 
   -Już, gotowe. Widzisz? To nie jest takie trudne. Rób tak zawsze, kiedy wrócisz z dworu.  Choć jeść.
   Posiłek minął przyjemnie i szybko. Erika musiała być naprawdę głodna, jadła prędko.
Kiedy skończyliśmy jeść zebrałem talerze i zostawiłem w zlewozmywaku.
   -Idź się wykąpać, ja za ten czas umyję naczynia.
   -Co? – spojrzała na mnie pytająco.
Zrobiłem oczy wielkie jak spodki. Nie mówcie, że będę musiał ją umyć! O nie! Nie, nie, nie!
   -Jak to? Nie wiesz? Przecież Ci pokazywałem! – jęknąłem błagalnie.
Kiedy zobaczyłem, że ma taki sam wzrok głupiego, ukryłem twarz w dłoniach. Będę musiał ją umyć!


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

To żyje! Nareszcie! Napisałam to!
...
Nie było to takie trudne. Miałam problem z początkiem,ale kiedy już przez niego przebrnęłam,palce same chodziły po klawiaturze.
Z natury jestem bardzo złośliwa,dlatego zostawiłam Was w takim momencie. Wybaczcie~
Chciałam bardzo podziękować Halinie i Dominice
za ciepłe słowa, ow,ow :3 Więc... Mówię Wam sayonara kochani. Tylko bardzo Was proszę,czekajcie na mnie. Do zobaczenia 9. maja lub jak kto woli do 4. rozdziału! :*

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 2

   Zerwałam się. Co to było? Czemu leżałam? Oglądałam film? Był strasznie głupi… Rozejrzałam się, dom już się nie palił, a z okna świeciło światło. Dziwne… Uczucie ,,gotowania’’ mnie opuściło. Z mojego brzucha wydobył się dziwny odgłos. Bolał mnie… Zaczęłam szukać czegoś, co pomogłoby mi na bolący organ. Znalazłam pewne pomieszczenie, gdzie był ogrom szafek i  wielkie, blaszane pudło. Otworzyłam je.  Wzięłam z pudła słoik z wodą i zielonymi patyczkami. O-gór-ki? Dziwna nazwa. Wyciągnęłam jeden i ugryzłam. To było pyszne! Oparłam się o pudło i zaczęłam jeść ,,ogórki’’.

***

   Ciężko było mi się dziś skupić na nauce. Normalnie nowość. Kiedy zabrzmiał dzwonek kończący ostatnią lekcję, popędziłem do szatni. Szybko pobiegłem do spłoniętego domu. Kiedy wszedłem, wiedziałem, że rodzina, która tutaj mieszkała nie ma już nic. Wszystko spłonęło. Zauważyłem dziewczynę w kuchni, opartą o lodówkę i jedzącą ser. Wokół niej było parę worków po wędlinach i słoik po ogórkach. Miała przepiękne, bardzo intensywne niebieskie oczy. Jak niebo i jeszcze jaśniejsze. Pierwszy raz widziałem taki kolor oczu. W dodatku te długie blond włosy w odcieniu złota. Była usmolona, nie miała butów, tylko zwiewną, białą sukienkę. Musiała zmarznąć w nocy… Ta dziewczyna… Jest przepiękna.

   -Musiałaś być głodna, co? – zapytałem się z kpiącym uśmieszkiem.

   -Gło-dna? – spojrzała na mnie pytająco.

Parsknąłem. Z choinki się urwała? Amnezję ma?

   -Jak masz na imię? – spytałem.

   -Ojciec mówił na mnie Erika… - opowiedziała

Czyli jednak nie ma amnezji.

   -Ile masz lat?

   -Nie wiem.

   -Skąd jesteś?

Oczy Eriki spojrzały w prawy dolny róg. Chyba nie chciała mi powiedzieć.

   -Słyszysz mnie? Zapytałem się o coś, więc mi odpowiedz. – powiedziałem zirytowany.

   -Obawiam się, że nie mogę Ci tego powiedzieć… - odpowiedziała zmieszana.

   -Gdzie Twój ojciec?

   -Gdzie indziej.

   -Zostawił Cię tu samą?

   -Wysłał mnie tu, nie wiem gdzie jestem…

Westchnąłem. Co powinienem zrobić? Mam ją u siebie przenocować? Wydaje się taka bezbronna. Z drugiej strony, co mnie to obchodzi? Nie może pójść do kogo innego? Przecież pracuję na MOJE życie.

   -Hmph. Postaraj się tutaj nie zginąć. – powiedziałem i wyszedłem z mieszkania.

    Kiedy wróciłem do domu zacząłem być głodny. Chciałem przygotować sobie coś do jedzenia, ale nie było nic w lodówce. Westchnąłem, ubrałem się i wyszedłem. Wszedłem do sklepu i moim oczom ukazała się Erika.

   -Głodna! Ogórki! – mówiła do ekspedientki, jak jakaś niedorozwinięta.

   -Wybacz skarbie, ale nic za darmo. – powiedziała przepraszająco kobieta.

   -Przepraszam za nią, zagubiła się. – powiedziałem i złapałem Erikę za rękę.

Podszedłem z nią do regałów z żywnością. Spojrzałem na ryż z myślą, że to będzie dzisiaj na kolację.

   -Co Ty tutaj robisz?! – szepnąłem.

   -Przyszłam po ogórki…

   -Ale wiesz, że za darmo ich nie dostaniesz? – westchnąłem biorąc dwa pudełka ryżu do koszyka.

Erika spuściła głowę. Poszedłem zapłacić. Wiedziałem, że dziś będę musiał zrobić kolację dla dwojga…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Chciałam bardzo serdecznie powitać Moluli jako moją 2. obserwującą :) Dziękuję Ci bardzo! :* 
Odłóżmy na bok podziękowania. Mam dla Was ważną wiadomość. 12. kwietnia jadę do sanatorium,wrócę 9. maja. Przed wyjazdem postaram się dodać rozdział 3.,ale nie obiecuję. Jeżeli nie uda mi się go napisać w domu,to w sanatorium wezmę się w garść i jak przyjadę będziecie go mieli. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do 3.rozdziału!

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 1

   Kolejny dzień. Taki sam. Lekcje się już skończyły, więc mogę wrócić do domu i się pouczyć. Przechodziłem spokojnie kolejną ulicę, za niedługo będę na miejscu. Z oddali zobaczyłem dym. Nie przejąłem się zbytnio, ale coś kazało mi pójść zobaczyć o co chodzi. Gdy już byłem wystarczająco blisko moim oczom ukazał się dom w płomieniach, wóz strażacki, ambulans i grupa ludzi. Woda z węży strażaków powoli zmniejszała ogień. Nagle zobaczyłem, że w oknie podpalonego domu stoi kobieta. Nie widziałem zbyt dokładnie, ale miała długie blond włosy i niebieskie oczy. Wyglądała na przerażoną i zaskoczoną jednocześnie Była naprawdę ładna. Byłem zaskoczony, że po takim pożarze ktoś tam jest i żyje. Podbiegłem do jednego z ratowników.
   -Ktoś tam jest! Ratujcie ją, bo spłonie! 

W moim głosie było tyle przejęcia, że aż sam nieźle się zdziwiłem. Przecież co mnie to obchodzi? Nie znam jej, więc czemu tak zależy mi na jej życiu?

   -Uspokój się! Nikogo tam nie ma! Strażacy sprawdzili pomieszczenia. Niemożliwe, żeby ktoś tam był i do tego jeszcze żył! Spokojnie, wyprowadzono wszystkich - powiedział ratownik.

Przybrałem obojętny wyraz twarzy. Całe przejęcie, które się we mnie zgromadziło, zniknęło. Czemu w ogóle się tym przejąłem? Nie wiem. Nie moja sprawa. Nie mogę zapominać, że pracuję tak ciężko, dla siebie, by mieć dobrą przyszłość. Nie w głowie mi inni ludzie.

   Kiedy przyszedłem do domu od razu wziąłem się za naukę. Jednak to, co zobaczyłem podczas pożaru nie dawało mi spokoju. Ciągle wmawiałem sobie, że ona mnie nie interesuje. Ale nie potrafiłem się oszukać. Rzadko kiedy spoglądam na kobiety, ale jeżeli już to robię, to nieczęsto znajdzie się taka, która mi się spodoba. Postanowiłem, że jutro w drodze ze szkoły do domu się tam wybiorę.

***

   Otworzyłam oczy. Byłam w jakimś domu i wokół mnie wszystko płonęło. O co tu chodzi? Ta przeprowadzka, o której mówił ojciec… To o to mu chodziło? Gdzie ja w ogóle jestem?! Nie rozumiem… Wstałam i zaczęłam rozglądać się po domu. Czułam się jakoś dziwnie… Jakbym się dusiła, jakby moja skóra i wnętrzności były gotowane. Super! Ojciec wysłał mnie gdzieś bez poinformowania mnie, nie wiem gdzie jestem i do tego czuję się strasznie z niewiadomych powodów. Nikogo nie było. Byłam sama w tym płonącym domu. Wszyscy pewnie pouciekali. Jeszcze chwilę chodziłam po pomieszczeniu, gdy nagle ktoś zaczął wołać ,,czy ktoś tu jest?!’’. Przestraszyłam się, nie wiedziałam co robić, ukryłam się. Ktoś jeszcze wszedł do pomieszczenia krzycząc ,,jeżeli tu jesteś to odpowiedz!’’. Po chwili nie słyszałam już żadnych głosów, wyszłam z kryjówki i wyjrzałam przez okno. Na dworze stał wielki czerwony wóz i grupka ludzi. Na co oni czekają? Co oni robią? Co to za miejsce?! To nie jest mój świat… To ten, o którym mówił tata… Świat ludzi.  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pierwszy rozdzialoch! Wybaczcie,że taki krótki. 2. będzie dłuższy,poniewaz wtedy rozkręci się fabuła. Chciałam bardzo gorąco podziękować Erbinie Cringer(mam nadzieję,że dobrze to odmieniłam)za obserwowanie mnie i poświęcenie uwagi temu niedorozwiniętemu blogowi :) I ciągle przypominam o komentarzach! Piszcie co myślicie,to mega motywuje :) Jeszcze raz dziękuję Wam,czytelnikom,których to coś zainteresowało i samej Erbinie :) Do drugiego rozdziału!

piątek, 14 marca 2014

Witam! Prolog

Witam Was.
Jest mi niezmiernie miło,że tu wpadliście! ^^ 

Oficjalnie ogłaszam ten skromny blog moim małym kawałeczkiem internetu.
Bez owijania w bawełnę. Zacznijmy blogowanie!
Jest to mój pierwszy blog. Tyle pomysłów wypycha mi głowę,że muszę je gdzieś przelać. Na Wasze nieszczęście będzie to ten oto blog ^3^ 
Jeżeli macie jakiekolwiek uwagi,proszę,podzielcie się nimi. Będzie mi przemiło,że staracie się mi jakoś pomóc! :)

Prolog
Mam na imię Peter Wink. Mam 17 lat i jestem uczniem pewnego liceum w Londynie. Moja matka zmarła 13 minut po moich narodzinach. Ojciec za to żyje i ma się dobrze, prowadzi własną firmę cukierniczą, którą chcę przejąć. Mieszkam sam, tata wysyła mi pieniądze. Jestem najlepszym uczniem, zawsze zajmuję pierwsze miejsca w konkursach, zawsze mam najlepsze wyniki na sprawdzianach. Prawdę mówiąc, nie mam żadnych pasji. Interesuję się tylko nauką i myślę tylko o swojej przyszłości. Myślę o tym, co zrobić, żeby było mi lepiej. Nie mam żadnego przyjaciela, ani sympatii. Z nikim nie rozmawiam. Ludzie przez to obgadują mnie za plecami jaki to jestem dziwny. Nie narzekam na to, wręcz się z tego cieszę. Oni to tylko strata czasu. Kobiety są dla mnie płcią, która nie istnieje. Nie interesuję się nimi. Nigdy nie było takiej, która sprawiła, że moje serce zabiło szybciej. I nie będzie. Zawsze tak myślałem. Jednak los chciał, bym przez ten pożar poznał kogoś. Przez kogo cierpiałem, przez kogo miałem uśmiech na twarzy. Przez kogo zdałem sobie sprawę, że moje poprzednie życie było bez wyrazu, bez uczuć. Przez kogo poznałem smak miłości, smutku, szczęścia i samotności.