Poprowadziłem ją do
łazienki.
-Rozbierz się. –
powiedziałem.
Posłusznie chwyciła
za sukienkę i przełożyła ją przez głowę.
-No co Ty! Wstydu
nie masz?! – krzyknąłem zakrywając oczy.
-O co Ci chodzi?!
Przecież sam kazałeś mi się rozebrać! – wykrzyknęła poirytowana.
-Ale powinnaś mnie
wyprosić, zawstydzić się, czy coś! Tego się nie robi przy kimś! – skarciłem ją.
Nadąsała się i ignorując
moje słowa zaczęła nieudolnie rozpinać biustonosz. Niepewny, czy pomóc,
westchnąłem i wyręczyłem ją przy tym. Kiedy zauważyłem, że bielizna zsuwa się z
ciała, automatycznie zamknąłem oczy. Po omacku odkręciłem kran.
-Wejdź. – powiedziałem,
mam nadzieję, wskazując na brodzik prysznica.
Nabrałem mydła na
rękę i zacząłem ją myć. Z zamkniętymi oczami wmasowywałem pianę. Starałem się
nie dotykać żadnych wypukłości.
Kiedy już wymyłem
ją całą, spłukałem pianę z jej ciała.
-Wyjdź, muszę Cię
wytrzeć. – powiedziałem.
Było już po
wszystkim.
-Poczekaj na mnie,
przyniosę Ci jakieś ubranie. – oznajmiłem.
Pośpiesznie
poszedłem do sypialni i zacząłem grzebać w szafie. Rozciągnięta koszulka i
długie dresowe spodnie, mogły być. Nie wchodząc do łazienki rzuciłem jej ubiór
mówiąc, żeby się odziała.
Czekając, aż Erika
wyjdzie z łazienki włączyłem telewizor.
-Dom, który spłonął
20. lutego nie został spalony umyślnie przez człowieka. Naukowcy przypuszczają,
że na mieszkanie spadł bardzo mały meteoryt. Są zaskoczeni, ponieważ jest to
pierwszy taki przypadek. Na to wychodzi, lecz nie jesteśmy w 100% pewni. –
powiedziała prezenterka.
To był dom Eriki… O
co tu do cholery chodzi?!
Waćpanna wreszcie
raczyła wyjść z łazienki. Rozebrałem się i pozwoliłem, żeby ciepłe strumienie
wody zawładnęły moim ciałem. Moją głowę zajmowały myśli. Jak Erika przeżyła?
Przecież w jej dom walnął meteoryt! Do tego jeszcze pożar… Coś mi tu nie gra…
Orzeźwiony
wyszedłem spod prysznica.
-Ej, księżniczko!
Kiedy zamierzasz się wyprowadzić? – krzyknąłem nieprzyjemnym tonem do Eriki.
-Nie mam pojęcia…
Jak ja sobie w ogóle poradzę? Nie wiem kompletnie nic o tym świecie! – schowała
twarz w dłoniach.
-Przede wszystkim
musisz zarobić pieniądze. Równie ważną rzeczą jest mieszkanie. Musisz sobie coś
znaleźć, bo ja Ciebie nie będę utrzymywał. – wzruszyłem ramionami.
-A czy mogę jeszcze
trochę u Ciebie zostać? Proszę, zarobię pieniądze, znajdę dom. Obiecuję, tylko
zaopiekuj się mną! – powiedziała błagalnie Erika.
Przed chwilą
grubiańska, teraz na kolanach. Ciekawy widok… I co ja mam teraz zrobić? Z
jednej strony nie mam ochoty kogoś utrzymywać… Z drugiej zaś, sama sobie nie
poradzi. Nie wiem co się jej stało, ale w ogóle nie ma pojęcia o tym świecie.
Zginie z bezradności w tłoku ulicznym.
-Dobrze, jutro
pójdziemy do sklepu po jakieś ubrania dla Ciebie. – westchnąłem już żałując
swojej decyzji. Prawdziwe kłopoty zaraz się zaczną…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Już wyobrażam sobie podekscytowane twarze NIEKTÓRYCH moich czytelników,zapłakani ze szczęścia klikacie,żeby przeczytać rozdział 4,BO WRESZCIE WYSZEDŁ. Będziecie się delektować każdym zdaniem. Tak to wygląda z bajecznej strony. A w praktyce? Rzucicie się na rozdział jak na mięso i będziecie się pytać kiedy następny ;_; A ja będę wypatrywać tych kilku miłych osób,które grzecznie podziękują i pochwalą rozdział jaki to jest świetny :) Tak,wiem,że jest Was więcej niż dwójka,cisi fani Yoko,wydało się,upsss... Mówię do osób ze szkoły,które znają mnie osobiście,tylko pod innym pseudonimem :> W ogóle,nie wiem czy zauważyliście,ale zmieniłam czcionkę bloga. Tyle nasłuchałam się skarg,jaka to jestem brzydka i niedobra,bo zapodałam taką czcionkę,po której nie da się doczytać. Wasze zażalenia do mnie dotarły i teraz wygląd bloga jest inny,jej! No i w ogóle chciałam Was przeprosić,bo rozdział miał być wcześniej,ale go nie było. Ale już jest :3 Więc cieszcie się i do następnego rozdziału :)