niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 1

   Kolejny dzień. Taki sam. Lekcje się już skończyły, więc mogę wrócić do domu i się pouczyć. Przechodziłem spokojnie kolejną ulicę, za niedługo będę na miejscu. Z oddali zobaczyłem dym. Nie przejąłem się zbytnio, ale coś kazało mi pójść zobaczyć o co chodzi. Gdy już byłem wystarczająco blisko moim oczom ukazał się dom w płomieniach, wóz strażacki, ambulans i grupa ludzi. Woda z węży strażaków powoli zmniejszała ogień. Nagle zobaczyłem, że w oknie podpalonego domu stoi kobieta. Nie widziałem zbyt dokładnie, ale miała długie blond włosy i niebieskie oczy. Wyglądała na przerażoną i zaskoczoną jednocześnie Była naprawdę ładna. Byłem zaskoczony, że po takim pożarze ktoś tam jest i żyje. Podbiegłem do jednego z ratowników.
   -Ktoś tam jest! Ratujcie ją, bo spłonie! 

W moim głosie było tyle przejęcia, że aż sam nieźle się zdziwiłem. Przecież co mnie to obchodzi? Nie znam jej, więc czemu tak zależy mi na jej życiu?

   -Uspokój się! Nikogo tam nie ma! Strażacy sprawdzili pomieszczenia. Niemożliwe, żeby ktoś tam był i do tego jeszcze żył! Spokojnie, wyprowadzono wszystkich - powiedział ratownik.

Przybrałem obojętny wyraz twarzy. Całe przejęcie, które się we mnie zgromadziło, zniknęło. Czemu w ogóle się tym przejąłem? Nie wiem. Nie moja sprawa. Nie mogę zapominać, że pracuję tak ciężko, dla siebie, by mieć dobrą przyszłość. Nie w głowie mi inni ludzie.

   Kiedy przyszedłem do domu od razu wziąłem się za naukę. Jednak to, co zobaczyłem podczas pożaru nie dawało mi spokoju. Ciągle wmawiałem sobie, że ona mnie nie interesuje. Ale nie potrafiłem się oszukać. Rzadko kiedy spoglądam na kobiety, ale jeżeli już to robię, to nieczęsto znajdzie się taka, która mi się spodoba. Postanowiłem, że jutro w drodze ze szkoły do domu się tam wybiorę.

***

   Otworzyłam oczy. Byłam w jakimś domu i wokół mnie wszystko płonęło. O co tu chodzi? Ta przeprowadzka, o której mówił ojciec… To o to mu chodziło? Gdzie ja w ogóle jestem?! Nie rozumiem… Wstałam i zaczęłam rozglądać się po domu. Czułam się jakoś dziwnie… Jakbym się dusiła, jakby moja skóra i wnętrzności były gotowane. Super! Ojciec wysłał mnie gdzieś bez poinformowania mnie, nie wiem gdzie jestem i do tego czuję się strasznie z niewiadomych powodów. Nikogo nie było. Byłam sama w tym płonącym domu. Wszyscy pewnie pouciekali. Jeszcze chwilę chodziłam po pomieszczeniu, gdy nagle ktoś zaczął wołać ,,czy ktoś tu jest?!’’. Przestraszyłam się, nie wiedziałam co robić, ukryłam się. Ktoś jeszcze wszedł do pomieszczenia krzycząc ,,jeżeli tu jesteś to odpowiedz!’’. Po chwili nie słyszałam już żadnych głosów, wyszłam z kryjówki i wyjrzałam przez okno. Na dworze stał wielki czerwony wóz i grupka ludzi. Na co oni czekają? Co oni robią? Co to za miejsce?! To nie jest mój świat… To ten, o którym mówił tata… Świat ludzi.  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pierwszy rozdzialoch! Wybaczcie,że taki krótki. 2. będzie dłuższy,poniewaz wtedy rozkręci się fabuła. Chciałam bardzo gorąco podziękować Erbinie Cringer(mam nadzieję,że dobrze to odmieniłam)za obserwowanie mnie i poświęcenie uwagi temu niedorozwiniętemu blogowi :) I ciągle przypominam o komentarzach! Piszcie co myślicie,to mega motywuje :) Jeszcze raz dziękuję Wam,czytelnikom,których to coś zainteresowało i samej Erbinie :) Do drugiego rozdziału!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz